Przejdź do głównej zawartości

zauważyłam ostatnio, że im bardziej czegoś nie chcę, tym mocniej się mnie to czepia i za cholerę nie chce puścić, trzymając się przy tym tak uparcie, że czasem aż tracę oddech i w dalszym ciągu zagadką pozostaje dla mnie to, gdzie leżą granice upodlenia emocjonalnego, bo coraz częściej łapię się na tym, że nie chce mi się mówić, słuchać też przestaje mi się chcieć i choć wciąż nie potrafię określić, czy mogę się zaliczyć do kategorii cwaniaków (chyba zawsze miałam z tym jakiś absurdalny problem), to i tak czuję posmak niedzielnego wina na myśl perspektywy nastąpienia jutra- o, jak mi niedobrze

Komentarze