Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2015
ostatnio pisanie nawet największych bzdur sprawia mi tyle histerycznego bólu, że jestem zdolna do poświęcania mnóstwa czasu na doszukanie się jego źródła i za każdym razem, kiedy wreszcie docieram do punktu wyjścia, usiłuję sobie wytłumaczyć, że to tylko siedzi we mnie, że cała się z tego składam, bo sobie na to pozwalam. chwilę po tym śmieję się z własnej głupoty z zamiarem wykluczenia wszelkich niedorzecznych wniosków tego pokroju- chwilę jest dobrze; chwilę potem znów chcę się zaszyć pod bezpiecznym ciepłem kołdry
dla mnie w ostatecznym rozrachunku pozostaje nadczłowiekiem w kwestii uczuć, odczuć, czynów i wszelakich emocji. dzisiejszy wieczór poświęcam kobiecie mojego życia, przez którą na pewno mogłabym umrzeć z miłości, i to bez większego sprzeciwu- Mamo, jesteś absolutnie najlepszym wcieleniem namacalnego dobra
zauważyłam ostatnio, że im bardziej czegoś nie chcę, tym mocniej się mnie to czepia i za cholerę nie chce puścić, trzymając się przy tym tak uparcie, że czasem aż tracę oddech i w dalszym ciągu zagadką pozostaje dla mnie to, gdzie leżą granice upodlenia emocjonalnego, bo coraz częściej łapię się na tym, że nie chce mi się mówić, słuchać też przestaje mi się chcieć i choć wciąż nie potrafię określić, czy mogę się zaliczyć do kategorii cwaniaków (chyba zawsze miałam z tym jakiś absurdalny problem), to i tak czuję posmak niedzielnego wina na myśl perspektywy nastąpienia jutra- o, jak mi niedobrze